niedziela, 13 czerwca 2010

#Sprawiedliwość

Sadeq Czubak
tłum. Magda Galas


Koń, ciągnący dorożkę wpadł w rynsztok, miażdżąc sobie piszczel i rzepkę przedniej kończyny. Widać było, że kość pod skórą w kolorze henny jednej z nóg, przemieściła się i spowodowała krwotok. Rzepka w drugiej nodze kompletnie oddzieliła się od stawu i wisiała tylko na kilku żyłkach i ścięgnach, które nie sprzeniewierzyły się ciału. Kopyto jednej z nóg, tej ze złamanym piszczelem, wykręciło się na zewnątrz, tak, że można było dojrzeć połyskującą podkowę z trzema przytwierdzonymi do niej gwoździami.

Zamarznięta woda w rynsztoku zaczęła rozpuszczać się wokół ciepłego końskiego ciała. Całe ciało zanurzone było w brudnej od krwi i błota wodzie. Z trudem łapał oddech. Płatki nozdrzy otwierały się i zamykały, połowa języka wystawała spomiędzy zaciśniętych zębów. Wokół warg pojawiła się krwawa piana. Grzywa opadała mu na pysk poruszając przechodzących obok dwóch zamiataczy ulic i robotnika, ubranego w mundur wojskowy bez naramienników, w czapce bez słonecznika . Zapragnęli wyciągnąć go z rynsztoku.

Jeden z zamiataczy o ręce wyraziście pomalowanej henną powiedział:

-Ja chwycę go z tyłu, każdy z was niech weźmie za nogi i jednocześnie spróbujemy go dźwignąć. Wtedy, dopóki zwierzę nie będzie w stanie znieść bólu i ustać na ziemi. Wtedy szybko puścicie nogę a ja tył. No przecież ustoi na trzech nogach. Ta noga nie jest bardzo złamana. Jak kura daje radę ustać na dwóch nogach, to co on ma nie dać na trzech?

Pan, który pod pachą miał skórzaną, brązową teczkę i okulary przeciwsłoneczne powiedział:

-Czyżby w ten sposób dało się podnieść to zwierzę? Kilka osób musi podnieść całe ciało i postawić na chodniku.

Jeden z gapiów, trzymający dziecko za rączkę zaprotestował:

-Ten bidul już nikomu do niczego się nie przyda. Sprawę trzeba zakończyć kulką w łeb.

Po czym odwrócił twarz w stronę słabowitego policjanta, jedzącego pieczonego buraka na rogu ulicy, ze słowami:

-Poruczniku, masz broń, dlaczego mu nie ulżysz? To zwierzę bardzo cierpi.

Policjant z burakiem w ustach rozpychającym policzek, odpowiedział szyderczo:

-Wolne żarty Panie Maluczki! Po pierwsze, kulki nie są na konie, tylko na złodziei. Po drugie, powiedzmy, że skrócę jego cierpienie. Nawet jeśli nikt nie będzie pytał o to w Dniu Sądu Ostatecznego, to co powiem rządowi? Spytają mnie, nieszczęsnego, co zrobiłem z kulkami.

Sejjed w turbanie ze sfatygowanym kożuchem na ramionach powiedział:

-Och, nic nie jest temu zwierzakowi. Bóg nie chciałby, żeby go zabił. Do jutra wydobrzeje. Lekarstwem jest mumai  wielkości orzecha laskowego.

Przechodzień z gazetą pod pachą, który dopiero co się pojawił, spytał:

-Co tu się dzieje?

Mężczyzna pykający fajkę  powiedział:

-Panie, ja nie stąd. Ja tylko przechodziłem…

Zatroskany sprzedawca pieczonych buraków, obierając dla jednego ze swoich klientów buraka nożem bez rączki, odpowiedział:

-Nic tam, stuknęło go auto, ochwacił się. Biedak leży tak od świtu do teraz, w tej wodzie i zdycha. Nikt się nim nie przejmuje. O i tyle…- Uciął swój wywód zwracając się do klienta – Dycha za to – po czym wrzasnął – Mam cukier nie na kartki. Sir  za dychę!

Pan z gazetą w ręce znowu zapytał:

-Nie ma teraz swojego właściciela?

Postawny mężczyzna wyglądający na szofera, ubrany w skórzaną kurtkę, z zielonym szalem wokół szyi odpowiedział:

-Jak nie ma właściciela? Czy jest coś bez właściciela? Sama taka skóra jest warta z piętnaście tomanów. Jego dorożkarz dopiero co tu był. Moim zdaniem, poszedł zostawić dorożkę i zaraz wróci.

Mały chłopczyk, który trzymał za rękę tego mężczyznę, uniósł głowę i spytał:

-Tatku, jak dorożkarz wziął dorożkę, przecież jego koń nie żyje?

Dobrze ubrany mężczyzna w okularach zapytał:

-Czy tylko jego przednie nogi są połamane?

Ten sam postawny mężczyzna, o wyglądzie szofera, z zielonym szalem wokół szyi odpowiedział:

-Jego dorożkarz powiedział, że żebra też ma pogruchotane.

Z nozdrzy końskich leciała para. Nad całym ciałem unosiła się para. Pod skórą widoczne były żebra. Na jego zadzie odciśniętych było błotem pięć palców. Tak jego szyja jak i kilka innych części ciała było w błocie. W niektórych miejscach jego skóra drżała. Przechodziły go gwałtowne dreszcze. Miał spokojny i obojętny wyraz twarzy . Z szeroko otwartymi oczami, bez łez, patrzył na ludzi.



******

Wszystkie prawa zastrzeżone. Chcesz skopiować, spytaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz